wtorek, 26 maja 2009
Flakoniki
niedziela, 24 maja 2009
sobota, 23 maja 2009
Ankieta
W komentarzach do ostatniego posta na blogu Llooki okazało się, że sporo z nas blogowiczek jest w wieku Chrystusowym:) I tak się zastanawiam: ile lat macie dziewczyny? Czyżby wysyp 30tek wśród nas? Jeśli nie macie nic przeciwko napiszcie w komentarzach do posta ile macie wiosen na karku. :)
Jedziemy zaraz z Misiem na wieś do dziadków poodychać czystym powietrzem i pozachwycać się zielenią ogrodu Rodziców. Może jakieś grilowanie...?
A dla Was moja tapeta ulubiona, ktoś mi ją przesłał, więc źródła nie potrafie podać.
wtorek, 19 maja 2009
Tablica
K. znowu wyjechał na 2 dni a dziecie kolejny raz jest wyjątkowo grzeczne pod nieobecność taty...Tylko je i śpi. Korzystając z tego nadrabiam zaległości internetowe oraz skończyłam robić tablicę do kącika komputerowego, którą zaczęłam pod koniec ciązy. Jedyne co kupiłam to listwa przysufitowa styropianowa; resztę czyli gąbke, farbę, tasiemke, płótno, guziki miałam w domu. Obawiałam się przycinania listwy pod kątem 45stop. tym bardziej, że robiłam to"na tzw oko", ale nie było tak źle i po raz kolejny potwierdza się, że oko mam dobre:)
niedziela, 17 maja 2009
środa, 13 maja 2009
Różności...
Dawno mnie tu nie było...Macierzyństwo pochłania mnie całkowicie...Czas tak szybko biegnie, zadziwia mnie to co dnia. Już za chwilę Michał skończy miesiąc...Może to dlatego, że żyję teraz w cyklach 3 godzinnych wyznaczanych przez pory karmienia...Synuś jest grzeczny, daje mi więcej czasu niż myślałam, że będe go miała. Jednak do internetu czy w tv spoglądam sporadycznie; w czasie wolnym wolę zadbać o dom/zdrzemnąć się/popatrzeć na cudowne minki Syna...Jestem bardzo szczęśliwa...Choć jestem niewyspana, zmęczona mniej lub bardziej, zwłaszcza że zmagamy sie ostatnio z kolkami i wzdęciami, ale wszystko wynagradza mi słodki Okruszek leżący właśnie obok...
Gdy dawniej widywałam panie na spacerach z wózkami, myślałam sobie "co za nuda, ileż tak można chodzić, zamęcze się na śmierć...!!!"Po kilku dniach w szpitalu, potem w domu, niemal na skrzydłach biegłam na pierwsze spacery:) Spacer był upragniony jak najbardziej wyszukana rozrywka:)))
Nosimy sie też w chuście, choć wyjątkowo: wówczas tylko gdy Michał ma trudności z zaśnięciem. Ten model jednak bardzo obciąża mój kręgosłup, gdy Syn podrośnie troszkę będe musiała pomyśleć nad wygodniejszym.
Znaczną część czasu wolnego spędzam w kuchni: jeszcze chyba nigdy "pichcenie" nie sprawiało i tyle przyjemności. Zaczęło się od Wielkiego Głoda po porodzie, jadłam za dwóch. Moja ochota na wszystko, a zwłaszcza na to co zakazane przy karmieniu piersią:), zaczęła przekładać się na to co gotuję. I tak zaczęłam piec sama chleb-jeszcze nie doszłam do chlebów na zakwasie, ale to pewnie niebawem:)-ciasta, ciasteczka, bułeczki, pierożki, kopytka, leniwe...Generalnie mączne króluje:)) Ogród leży odłogiem...Chwasty panoszą się gdzie chcą, mąż trochę ogarnia ten chaos kosiarką, jednak między kwiatki nie wjedzie...Muszę szybko wkroczyć do akcji...Jak Michał pozwoli:) Tymczasem przyniosłam sobie kawałek ogródka do domu; pachnie pięknie i chwastów nie widać:)Podczas spaceru udało mi się kupić moją ulubioną fuksję: kwiaty na tarasie już zagościły ale też wymagają uporządkowania..Kiedy ja to wszystko zrobie???