...Tak mi po głowie dziś chodzi piosenka Młynarskiego...:) To może zacznę od tego w co ja się ostatnio "bawiłam": Kupiłam roślinkę i wykorzystałam pomysł znaleziony kiedyś w sieci i zasadziłam ją do słoja(znalezionego zresztą parę miesięcy temu na śmietniku...:)Postawiłam w łazience niech cieszy oko:)
Miałam lampkę na naftę, podoba mi się i kształt i kolor ale stanowczo wolę świece niż te nowoczesne kaganki. Zdemontowałam go zatem i wsadziłam świece. Zresztą za wazonik też będzie robić.
Przed
Po
W ramę w holu wsadziłam kawałek tapety zamiast obrazka samolotu, który tu nie pasował. Jeszcze i tak nie jest idealnie ale już lepiej.
A w co się bawić z niemal trzylatkiem??? Zwłaszcza gdy mróz ściska i wyjść na zewnątrz ochoty brak...U nas fantastycznie sprawdza się aparat z samowyzwalaczem...Radochy co niemiara, ze samo błyska i cyka..:
Najlepsza -niestety, bo drżę o aparat...-zabawa: robienie zdjęć mamie i Maji...I wszystkim przedmiotom naokoło ,tak jak mama:)No ale niech mi ktoś powie, ze Misiek nie ma "oka"...
Robimy różne roboty z kartonów i malujemy je. Np taki:
Farby, farby i jeszcze raz farby...
No i budowanie domu...Nie ważne, że matka kupiła namiot, ładny, niebieski...Niech leży i porasta kurzem! Namiot z poduszek w salonie -i totalny bałagan!- to jest coś!!!
Mój kuchenny pomocnik....Gdy jest Michał jest śpiący/cierpi na ból istnienia/zmęczony, rzucam hasło "robimy ciasto" i wszystko mija mu natychmiast! pomijam fakt, ze potem sprzątania więcej mam niż samego zachodu z ciastem,ale grunt, że dziecko szczęśliwe:)
Zmobilizowałam się nawet i uszyłam mu czapę kucharza!
Miłego dnia Wam życzę!