poniedziałek, 3 listopada 2008

metafora...:)

Fred wygląda tu na wykończonego jak ja po minionym weekendzie...Było baaardzo przyjemnie ale padam. Pomimo, że dopiero 21h idę spać...

P.S. Wnioski poweekendowe: muszę wziąść się za porządne odświeżanie i szlifowanie angielskiego. Samym niemieckim (choćby nie wiem jak dobrym) już nic nie zdziałam! (Może publiczna deklaracja mnie zmotywuje, hehe)

1 komentarz:

festoon pisze...

O,to ja mam to samo,tylko w drugą stronę.Po ośmiu latach nauki 'dojcza'-jak pieszczotliwie nazywaliśmy niemiecki,telepią mi się we łbie tylko pojedyncze zwroty,słówka wybrakowane,bez rodzajników,ech,wstyd;)