Przedłużająca się zima daje się i nam we znaki; od początku stycznia walczymy z chorobami. Właśnie Michał zakończył drugie od początku roku zapalenie oskrzeli, do tego doszło jeszcze zapalenie ucha najpierw prawego, potem lewego i jeszcze jakiś wirus drobny na koniec....To wszystko w ciągu 3 tygodni. Idziemy jutro na kontrolę i o ile Misiek wydaje się być już całkowicie zdrowy dopadło mnie; po gorączce i objawach grypy został niesamowity ból gardła, już niemal nie mówię, a o jedzeniu nie wspomnę...
Zupełnie wobec powyższego nie czuję oznak wiosny i czasem ze zdziwieniem oglądam Wasze blogi i wiosenne przygotowania, myślę sobie " jaka wiosna?o co im chodzi..."ech. Ale dziś dopadła mnie chęć zmian (czyżby pierwsza jaskółka???:) Zrobiłam mały makeover prostej lampie ikowskiej, która już od dawna "chodzi" za mną, by coś z nią zrobić. Przy okazji półka również dostała ubranko
Przed:

Po:




W głowie mam już zupełnie inny pomysł na lampę i nie tylko, ale narazie czasu brak. Mam nadzieję, że jak wyjdziemy w końcu z chorób to czas się znajdzie.
Podczas wizyty w przychodni w kąciku zabaw dla dzieci moje dziecko zachwyciło się przytulakiem. Zdziwiło mnie to troszkę bo on zupełnie nie zwraca uwagi na misie OPRÓCZ Kubusia Puchatka oczywiście, którego kocha bardzo:D Postanowiłam po powrocie do domu uszyć mu coś podobnego, aczkolwiek pełna obaw, że praca moja pójdzie na marne i cudak pójdzie w kąt. Ale tak się nie stało!!! Dziecię zachwycone, tuli się do niego, ślini, gryzie:D i najważniejsza zabawa: "jak wyciągnąć nitki z pompona..." Nie pamiętam czy to Żwirek czy Muchomorek, ale któryś z nich miał to mianowicie być:) Na zdjęciu już po kilkudniowej eksploatacji a więc wymiętoszony, ale co tam, pokazuje:)
W temacie robótek ręcznych: spodobały mi się wzory szali estońskich, zbierałam się do spróbowania długo, bijąc się z myślami, że to za trudne. Jak zaczęłam to okazało się, że noooo bez przesady!!! Najgorzej oczywiście zacząć, potem już z górki. No i robię. Powoli to idzie bo jedynie wieczorem gdy już dziecko śpi i pod warunkiem, że mam siłę jeszcze druty w ręce wziąść. Mam nadzieję, że gotowy będzie wcześniej niż na wiosnę 2011.... Narazie wygląda jeszcze jak zwłoki ale po blokowaniu będzie suuuper:) 
W tzw międzyczasie czytam jeszcze Kingi Choszcz "Moja Afryka" -polecam z całego serca! Zaczynasz czytać i wsiąkasz...zupełnie jak przy Cejrowskim! Sięgałam po nią troszkę z rezerwą, no bo kto jeszcze oprócz ww Cejrowskiego potrafi tak barwnie opisywać swoje podróże? Kinga to potrafi. A raczej potrafiła, bo z podróży po Afryce już nie wróciła. Zmarła tam na malarię mając ledwie 33lata. I z tą świadomością od początku też się ją inaczej czyta, no bo jak uwierzyć, że tak pełnej pozytywnej energii dziewczyny nie ma już wśród nas???? Ja odbieram książkę nie jako opowieść o Afryce ale o tamtejszych ludziach. Polecam!!!
I na koniec widok z okna: Fred postanowił zamaskować się i przybrać barwy otoczenia....
Pomimo aury nasz sierściuch zaczyna zrzucać zimowe futro; chyba jednak ta wiosna nadchodzi....